Marszałek Rataj przybył do Wilanowa już bardzo późną nocą. W rozmowie z nami oświadczył, że nie nalega na naszą decyzję, jednak widzi beznadziejność dalszej walki, która, w warunkach wytworzonych, poza rozlewem krwi nic przynieść nie może. Jeśliby prezydent i rząd zdecydowali się na ustąpienie, to on mógłby się podjąć pośrednictwa między rządem i Piłsudskim, mimo że dla niego będzie to sprawa bardzo ciężka i przykra. Po złożeniu tego oświadczenia wyszedł, zostawiając nas w pokoju samych. Po jego wyjściu rozpoczęła się bardzo ożywiona i szeroka narada. Na życzenie prezydenta Wojciechowskiego zaprosiłem do niej także płk. Andersa.
Narada obfitowała w bardzo ciężkie, a nawet tragiczne momenty. Prezydent Wojciechowski zdecydował się bez namysłu na swoje ustąpienie i doradzał rządowi, ażeby zrobił to samo. Najmocniej ze wszystkich ministrów opierał się [Jerzy] Zdziechowski, uważając ustąpienie przed buntem za niedopuszczalne i kompromitujące. Dość niezdecydowanie popierał go dr [Władysław] Kiernik. Minister spraw wojskowych Malczewski, powiedziawszy kilka zdań, padł z głośnym płaczem na podłogę. Płk Anders siedział, zdawało się, zupełnie nieruchomo z oczami utkwionymi w ziemię. Obserwowałem go długo i uważnie. Widać było u niego tłumiony gniew, gryzący żal, a niezawodnie i palący wstyd. W pewnej chwili porwał się prawie gwałtownie, protestując przeciwko kapitulacji przed buntem i zbrodnią. Wystąpienie jego wywołało wstrząsające wrażenie. Uspokoił go dopiero prezydent Wojciechowski długą przyjacielską prośbą i ojcowskimi perswazjami.
Warszawa, 14 maja
Wincenty Witos, Moje wspomnienia, t. III, Paryż 1965, [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.